Co to w ogóle oznacza być dobrą matką czy w ogóle rodzicem?
O artykule, który pojawia się dzisiaj myślałam już od dłuższego czasu. Dlaczego? Ponieważ jedna z koncepcji, w której odnoszę się w swojej pracy dotyczy pojęcia „wystarczająco dobrej matki”. Stwierdziłam, że to istotne, żeby o tym mówić.
Tym bardziej, że to jak funkcjonujemy w dorosłym życiu w dużej mierze bierze się z naszych wczesnych doświadczeń, z relacji z opiekunami, rodzicami. To jak rozumiemy świat, ale przede wszystkim siebie samego zależy od tych wczesnych doświadczeń. To wtedy kształtuje się trzon rozumienia swoich emocji, uczuć, pragnień. Również nadawanie im znaczenia.
W dzisiejszym świecie mamy problem z odczytywaniem swoich emocji, z tzw. „byciem z nimi w kontakcie”. Pojawia się szereg warsztatów, kursów czy szkoleń, które mają pomóc w „dojściu do samego siebie”. Ale tak naprawdę ważna jest kwestia dotycząca tego co robić, żeby dla odmiany nie mieć takich problemów, albo raczej, żeby nasze dzieci miały w tym temacie trochę prościej. To mała, ale ważna rzecz. Dlatego dzisiaj o koncepcji „wystarczająco dobrej matki”. Teoretycznie prostej i oczywistej, w praktyce czasem trudniejszej do zrealizowania.
Do czego odnosi się ta koncepcja?
I tutaj trzeba spojrzeć na dziecko i jego funkcjonowanie od momentu urodzenia. To mały bezbronny człowiek, który odbiera ze świata i ze swojego wnętrza różne impulsy. Są to jednak sygnały dla niego niezrozumiałe. Nie rozumie swoich pragnień, oczekiwań i przede wszystkim emocji. Impulsy te potrafią być silne. Dorośli są w stanie zapanować nad swoimi frustracjami, niemowlęta – nie. Tak więc, niczym nie hamowane frustracje potrafią być bardzo silnie wyrażane i przeżywane. Jednocześnie dziecko nie wie, co się z nim dzieje. Rozróżniania różnych stanów będzie się dopiero uczyło. To właśnie „wystarczająco dobra matka” jest nauczycielką w tym pierwszym okresie życia. Jak to się dzieje?
To tak jakbyśmy wyobrazili sobie funkcjonowanie w chaosie. Kompletnie nie wiadomo co się dzieje i gdzie jesteśmy? Czujecie niepokój? Ja owszem, jeśli myślę o takich warunkach. Tak właśnie czuje się dziecko.
Warunek 1. - Matka jest kontenerem dla emocji dziecka
Przede wszystkim jest ona tzw. kontenerem. Oznacza to, że jej pierwszą rolą jest wytrzymanie i „pochłonięcie” wszystkich emocji dziecka. Ale nie pochłonięcie w sensie zagarnięcia emocji dziecka, ale raczej przyjęcie ich ze zrozumieniem. Dzięki temu, że będzie w stanie to zrobić, dziecko uczy się, że wyrażanie emocji i w ogóle emocje nie są czymś złym. „Wystarczająco dobra matka” nie karze za emocje, tylko stara się je przyjąć i wytrzymać. Brzmi egzotycznie? Chodzi tutaj o to, że jako dorosła osoba, opiekunka, matka jest przykładem i dzięki swojemu spokojowi daje oparcie i stałość. Ponieważ niemowlę nie rozumie wszechogarniających stanów to ona jest jego bazą. Jeśli będzie się ona zachowywać w sposób zdezorganizowany, chaotyczny, będzie ulegała negatywnym emocjom dziecka – wprowadzi w jego świat niezrozumienie. Tym samym pokaże mu, że w świecie nie ma stałości, a jego negatywne stany, są czym złym i zagrażającym.
To bardzo ważne, żeby w tym pierwszym okresie życia matka była sobie w stanie poradzić ze złością dziecka. To także taki specyficzny okres, w którym nie stopniuje ono swoich stanów. Jeżeli coś jest negatywne, to jest po prostu obezwładniające przykre. Świat na początku jest czarny albo biały. (Kojarzycie ten moment kiedy dzieci oglądają film i pytają się „Kto jest dobry, a kto jest zły?” Im są starsze tym więcej stanów pośrednich pojawia się w ich ocenach, pojawia się szarość.) To jest trudność, z którą muszą się zmierzyć opiekunowie, ponieważ jak dla każdego dorosłego jest to na początku trudne do zrozumienia. Dlatego gdyby matka pokazała dziecku swoją nieumiejętność radzenia sobie z jego przykrymi emocjami, pokazuje mu również jednoznacznie niebezpieczny, zagrażający świat. Tak więc, jesteśmy na pierwszym etapie w komunikacji matka – dziecko. Wysyła ono sygnał, emocję – matka ją przyjmuje i stara się wytrzymać jej trud.
Warunek 2. - Nadawanie znaczenia
Co się dzieje w następnym kroku?
Kiedy już uda się jej wytrzymać frustracje dziecka (często wyjątkowo trudne do tego, żeby się z nimi nie utożsamić lub ich nie przejąć), jej drugim zadaniem jest, tzw. zwrócenie ich dziecku w odpowiedni sposób. I znowu jak to piszę to mam wrażenie, że brzmi to egzotycznie. Oznacza to po prostu umiejętne przekazywanie i tłumaczenie dziecku jego stanów. W ten sposób się ono uczy. Stąd właśnie wynikają wszelkie zwroty typu „Rozumiem, że jest Ci smutno”, „Możesz teraz być zły”. To takie opracowywanie przez matkę czy opiekuna tego co dzieje się we wnętrzu dziecka. To tłumaczenie mu tego co się z nim dzieje.
Dla wielu osób to o czym piszę wyda się oczywiste i naturalne, jednak warto wiedzieć, że nie jest tak zawsze. Pierwszy okres życia dziecka jest szczególnie ważny i dla zbudowania jego wewnętrznej stałości ważne jest stabilne, bezpieczne otoczenie. To otoczenie tworzy się przede wszystkim poprzez odpowiednie podejście matki, rodziców. Oczywiście nie oznacza, to tego, że kiedy dziecko jest już starsze rozumie ono wszystkie ogarniające go stany.
To na co pragnę zwrócić uwagę to fakt, iż to rodzice są najważniejszymi nauczycielami dla dziecka. Uczą oni go panowania na emocjami, tego że nie są one złe czy zagrażające i przede wszystkim pokazują mu jak je nazywać. To rodzice, będąc otwartymi i cierpliwymi tworzą dobre warunki. „Wystarczająco dobra matka”, to matka która tworzy zrozumiałe, bezpieczne otoczenie. Jest wyrozumiała.
Dlaczego mówię o tym, że jest to koncepcja do której często odnoszę się w pracy?
Ponieważ w wielu kwestiach tłumaczy ona problemy dorosłych w radzeniu sobie ze swoimi stanami. Widząc osoby dorosłe, które nauczone są czegoś zupełnie przeciwnego niż to co opisałam wyżej, wiem że mówienie o klimacie jaki powinni stworzyć dziecku rodzice jest bardzo ważne. W wieku dorosłym często wstydzimy się emocji, wydaje nam się, że z jakichś powodów nie możemy ich okazywać lub są one dla nas krępujące. Wynika to właśnie z wychowania, karania przez rodziców lub ich braku wyrozumiałości.
Dlatego dzisiaj, pisząc o „wystarczająco dobrej matce” chciałabym przekazać myśl, że dobra matka to niekoniecznie taka, która zapewni swojemu dziecku wszystkie dobra materialne świata, ani taka która będzie kontrolować jego każdy ruch żeby zapobiec jakiejś krzywdzie. Dobra matka, to matka ciepła, wyrozumiała i tłumacząca. Ucząca rozumienia siebie.
Nie twierdzę oczywiście, że jest to zawsze łatwe i możliwe do zrobienia. Każdy człowiek ma również swoje emocje i rodzic nie jest tutaj innym gatunkiem. Ma do nich prawo (w ten sposób również pokazuje dziecku, że one są potrzebne). Ważne jest jednak to, żeby ogólna postawa rodzica, klimat w jakim kształtują otoczenie było przyjazne. Żeby w większości przypadków matka potrafiła utrzymać i zwrócić w odpowiedni, nie zagrażający dla niego sposób przykre stany, frustracje.
A jakie Wy macie doświadczenia? Bycie cierpliwym jest trudne?